Opuszczone miasto i silosy

Maj 2007

Ten wyjazd wyjatkowo wczesniej ( bo az 5 dni) byl przez nas przygotowywany...Staralismy sie wszystko rozplanowac w taki sposob, zeby pozniej nie bylo zadnych poslizgow itp. spraw...oczywiscie wyszlo inaczej :) ogolnie i wstepnie umowilismy sie, ze wyjazd mamy w piatek o godzinie 15...no i wiadomo...juz czlowiek gotowy do wyjscia a tu nagle cos i znowu cos...no i juz plany poszly sie........ no ;) fakt faktem, wyjechalismy okolo godziny 18.30...Po drodze do Bornego ze Stargardu odbieralismy golfowa ekipe, ktora na wyjazd z nami namowilo Slonce...droga mija dosyc powoli, przesadzilismy z zaladowaniem i szuralismy podwoziem o asfalt no i do tego wszystkiego musialem sie co chwile zatrzymywac bo chlopacy co rusz musileli gdzies wylewac przetrawione piwko ;) wkoncu jakies 3 godziny pozniej od momentu wyjazdu dotarlismy do miejsca gdzie wypatrzylismy nocleg...obozowisko postawione chwila moment ( no i wrescie ja sam moglem zlapac sie Zubra ;) ), ognisko juz sie pali - wieczor jak marzenie...Biorac pod uwage fakt, ze dzien wczesniej mialem urodziny , to jakas okazja byla, zeby wyciagnac cos mocniejszego ( czyt. 40% ) i podzielic sie z wyjatkowa ekipa...Milym zaskoczeniem dla mnie byl fakt, ze chlopacy pamietali o mnie i sprawili kilka niespodzianek - na pewno do konca zycia bede pamietal odspiewane jak operowa aria sto lat i puchar dla ,,Najbardziej Misiowatego Misia na swiecie ''...Zabawa przednia, gitara, spiewy i tyle alkoholu, ze pozniej dzialy sie cuda ;)... ranek byl ciezki...wstac trzeba bylo juz o 10 ;) a wiadomo jak to na kacu jest...czlowiek sie gramoli nic mu sie niechce i u nas tez tak bylo...mniej wiecej do 13 sie zebralismy i wystartowalismy do Kolomina - przez niektorych nazywanym ,, Miastem duchow'' z racji tego, ze stoi tam kilka opuszczonych blokow i innych domostw...czesc ludu co w noc szczegolnie za kolniez nie wylewala (szacunek dla nich, bo to wkoncu za moje zdrowie bylo ;) ) wykorzystalo to, ze mielismy w miescie spedzic 3-4 godziny i polozyla sie w blogi odpoczynek...ja sam z pozostalymi zabralem sie do ogladania tego co pozostawili nam radzieccy oficerowie...Az dziw bral, wchodzac do nastepnego opuszczonego bloku, ze nikt (nawet z okolicznych wiosek ) nie wiedzial ze Kolomino istnieje.Miasto nie zaznaczone na zadnej mapie, ukryte za gaszczem drzew robi solidne wrazenie...Jednak dla mnie osobiscie najlepsze bylo dopiero przed nami.W miescie szybko cos przegryzlismy , spakowalismy sie i pojechalismy dalej...Kilka km droga wylozona z betonowych plyt docieramy do miejsca , ktore nami zawladnelo - Bunkrow i silosow na reaktory jadrowe !!! tak tak, w Polsce bylo kilka takich miejsc.Czesc juz nie istnieje ,a to na szczescie jeszcze sie zachowalo w bardzo dobrym stanie.Potezne silosy , ogromne bunkry sprawily, ze bylismy zachwyceni tym miejscem....Niestey ani sie obejrzelismy i juz trzeba bylo wracac i szukac miejsca gdzie mozna by przekoczowac w ciszy i spokoju zblizajaca sie noc.Przejazd lesnymi duktami, przebiezki chlopakow ( lacznie jakies 7 km) zeby polonez mogl swobodnie przejezdzac po nierownosciach, ucieczki przed lesniczymi - to sprawilo ze najciekawsze miejsce znalezlismy chwile przed polnoca.Ale bylo warto, bo przynajmniej jest co wspominac...Ten wieczor byl juz o wiele spokojniejszy i malo kto siegnal chociazby po piwo...Z rana sie zebralismy, spakowalismy i juz niestety przyszedl czas na powrot do domu...W Drawsku pozegnalismy golfowy sqad a sami pojechalismy nad przepiekne jezioro zeby zjesc sniadanko...Ten wyjazd jako tako wspominam szczegolnie - extra impreza urodzinowa i inne takie wieczorne przygody...Kazdy z nas cos z tego wyjazdu wyniosl dla siebie ( i nie chodzi mi o rzeczy materialne) , zrozumial pewne sprawy przemyslal, i wiecie co wam powiem - To jest wlasnie piekne w tym wszystkim :D